Jak zwykle
jestem opóźniona :).Ale
co poradzić! Wczoraj miałam pokazać Wam, co upiekłam na Nowy Rok, ale moje
lenistwo sięgnęło zenitu. A o to, co wyczarowałam na Nowy Rok. Zebra. Banalne
może niezbyt szczególne ciasto, ale za to, jakie pyszne :)!
Przepis
zaczerpnięty od mojej przyszłej Teściowej. A poniżej on:
Zebra:
* 5 jajek
* 1,5 do 2 szklanek cukru (ja dałam 2)
* 2,5 szklanki mąki pszennej
* Niecała szklanka oleju
* 1 szklanka wody lub oranżady (ja dałam wodę,
nigdy nie robiłam jeszcze z oranżadą ponoć wychodzi jeszcze lepsza)
*2 łyżeczki proszku do pieczenia
* Ponadto 3 łyżki mąki pszennej
* 3 łyżki kakao
Przygotowanie:
Najpierw
oddzielamy żółtka od białek. Białka ubijamy na sztywno. Nie przestając ubijać
dodajemy stopniowo cukier. Następnie bardzo powoli dodajemy żółtka. Dodajemy
stopniowo przesianą mąkę (2,5 szklanki) wymieszaną z proszkiem do pieczenia (2
łyżeczki). Dalej miksując dodajemy na przemian wodę (lub oranżadę) z
olejem. Ciasto dzielimy na dwie równe części.
Do jednej dodajemy 3 łyżki mąki a do drugiej 3 łyżki kakao. I mieszamy do
uzyskania jednolitej masy. Swoją zebrę piekłam tym razem w piekarniku w
tortownicy ok. 26 cm. średnicy, (ale w prodiżu wychodzi równie dobrze), wyłożyłam
papierem do pieczenia. Do przygotowanej
tak tortownicy wlewałam łyżką stołową na przemian na środek jasne i ciemne
ciasto. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około godzinę. Pamiętam,
że jak piekłam ją u siebie w domu to trwało to ponad godzinę, ale wydaje mi się,
że jest to spowodowane piekarnikiem, ponieważ mam gazowy. Jak to bywa z nimi
spód był gotowy a góra nie i w rezultacie dół lekko spieczony. U TŻ-ta wyszło
bez żadnych niespodzianek, może rzeczywiście przez ten piekarnik On ma
elektryczny.
I po pieczeniu :)
Niestety,
jak widzicie zdjęcia przed i tuż po wyjęciu z piekarnika, ponieważ tak szybko
się rozeszło, że nie zdążyłam uchwycić go w środku :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz